niedziela, 31 lipca 2016
Czuję się źle
Myślałam,że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Myślałam,że los się w końcu do mnie uśmiecha,że w końcu odnalazłam szczęście i radość. Myśląc o tym cieszyłam się,że jest już lepiej,ale oszukiwałam samą siebie. Jest mi źle z tym,że mydliłam sobie oczy, tak naprawdę jest okropnie. Wszystko kolejny raz wraca z podwójną siłą. Czułam się jak porcelanowa lalka, jak taka śliczna nieskazitelna porcelanowa lalka. Jak lalka, która była podziwiana przez innych, jak lalka przy której dech zapierał w piersiach. Myślałam,że czuję się wspaniale, ale się myliłam. Czasem zdarzało się,że porcelanowa lalka była zakurzona, jednak nadal była podziwiana, była wyjątkowa. Czasem zdarzało się,że oprócz kurzu miała również poplątane włosy. Poświęcano jej coraz mniej uwagi, była po prostu zwyczajną lalką. Czasem zdarzało się,że oprócz kurzu, poplątanych włosów miała również pomięte ubranko. W końcu ktoś wyrzucił porcelanową lalkę, przestał o nią dbać. Nie
ścierał kurzu, nie czesał jej włosów, nie poprawiał jej ubranka. Dziś ta
lalka leży na samym dole w szafie, nikt o nią nie pyta, nikt jej nie
podziwia. Leży w ciemnościach, zakurzona z poplątanymi włosami i
wymiętym strojem. Dlaczego nikt nie liczy się z jej uczuciami? tak po prostu została ona wyrzucona, bez zastanowienia się. Przecież ona też ma uczucia, ona też kocha i nienawidzi. Ona też czuję samotność jak i bliskość drugiej osoby. Dlaczego tak łatwo przychodzi nam ranienie innych, bez skrupułów potrafimy wyrządzać krzywdę innym. Na świecie jest milion takich porcelanowych lalek, takich lalek na których nikt nie zwraca uwagi. Proszę nie wyrzucajcie swoich zabawek, nie bawcie się uczuciami innych.
czwartek, 28 lipca 2016
Samookaleczanie i moja depresja
Postanowiłam jednak dziś zrobić post.Na temat mojej przygody z tym wszystkim.
Może zacznę od początku.Od dziecka moja rodzina miała problemy. Ciągłe krzyki, huk tłuczonego szkła. Wychowywałam się po prostu w dziczy. Oczywiście wiem,że w każdym domu są awantury,ale u mnie potrafiły one być nawet 3 razy w tygodniu. Do dziś one trwają,ale już jest lepiej i są spokojniejsze.W depresję nie wiem kiedy wpadłam. Rok temu,może więcej. Wiem,że przestałam sobie radzić z życiem i tym wszystkim 3 lata temu.Kiedy zginęła moja ciocia z którą miałam dobry kontakt. Cała rodzina była wstrząśnięta tym wydarzeniem. A teraz mam wrażenie jakby wszyscy zapomnieli. Zastanawiam się czasem czy chociaż przez chwilę o niej pomyślą. O tym czy jest tam u góry szczęśliwa. Napomniałam wcześniej,że mam problemy jeżeli chodzi o kontakty z rówieśnikami. Może i nie byłam gnębiona,ale często słyszałam wyzwiska w swoją stronę. To naprawdę boli jeżeli ktoś wyzywa cię od "pulpetów, idiotek, dziwek" nie mając do tego podstaw. W Podstawówce byłam strasznie zamkniętą osobą. Nie miałam przyjaciół,nie miałam z kim zrobić projektu, wyjść na dwór. W końcu zakolegowałam się z jedną dziewczyną,która wprowadziła mnie w ten zły świat. W końcu z nią był mój pierwszy papieros,moje pierwsze piwo. Cieszyłam się wtedy,że ktoś zwrócił na mnie uwagę,myślałam,że robiąc te wszystkie rzeczy będę lubiana. Stałam się wulgarna, często przeklinałam. Udawałam kogoś kim wcale nie byłam. Później skończyła się podstawówka, a ja zaczęłam gimnazjum. Z moja koleżanką nadal utrzymywałam kontakt. Olałam naukę zaczęłam się z nią szlajać myśląc,że tak wygląda prawdziwe życie. Wychodziłam o 8 rano,a wracałam po 22. Do szkoły rzadko kiedy chodziłam. W końcu któregoś dnia oddaliłyśmy się od siebie, a ja znów stałam się zamkniętą dziewczyną. W szkole byłam pośmiewiskiem, zaczęło się wszystko to co było w podstawówce. Wyzwiska,śmiechy,poniżanie. Jest jedna rzecz,którą zawdzięczam mojej byłej koleżance. Nauczyła mnie tego abym przy nich nie okazywała tego jak bardzo mnie to wszystko boli. Robiłam tak, tłumiąc w sobie emocje. Rodzinne awantury pogarszały sytuację,a ja przychodząc rano do szkoły miałam już dość.Pewnego dnia zupełnie przypadkiem weszłam na Tumblr, uwierzcie mi nigdy wcześniej na to nie wchodziłam. Zaczęłam go przeglądać widząc smutne zdjęcie. Spodobało mi się bardzo jedno, była na nich dziewczyna z pociętą ręką. Następnego dnia znów to samo, wyzwiska,śmiechy poniżanie. Brałam wtedy kąpiel, pielęgnowałam swoje ciało maszynką do golenia. Przypomniałam sobie to zdjęcie, zjechałam nią na udo,wbiłam zjeżdżając na skos. Zrobiłam sobie tylko jedną ranę z której ciekła krew. Czułam się wtedy tak dobrze,czułam się jak ptak. Mój umysł był wolny,wszystkie emocje wyparowały a ja w końcu dałam upust. Nie robiłam tego często, może raz na 2 miesiące jedną ranę gdy już nie dawałam rady. Robiłam to na udzie by nikt nie zobaczył. w 2 klasie zwróciłam uwagę na pewnego chłopaka. Zaczął mi się podobać a jego uśmiech sprawiał mi radość, ale niestety on miał dziewczynę. Pogrążałam się coraz bardziej w smutku,myśląc dlaczego nie mogę z nim być. W końcu wyznałam mu swoje uczucia... za parę dni wiedziała o tym cała szkoła. Było mi naprawdę przykro z tego powodu. Czułam się zraniona, czułam się jak nieudacznik,jak nic nie znaczący śmieć. Odnowiłam kontakty z moją starą koleżanką. Znów zaczęłam się szlajać palić papierosy,spożywać alkohol. Po którejś awanturze rodziców, nie wytrzymałam i zamiast zrobić to na udzie zrobiłam jedną kreseczkę na ręce. Nie na nadgarstku,ale niedaleko łokcia. Zaczęło się od małych niewinnych kresek na ręce. Nikt nie zauważał bo chodziłam w bluzach. Robiłam to bardzo często,w pewnym momencie stało się to moja rutyną. Stałam się od tego uzależniona. Nie umiałam wytrzymać tydzień bez żyletki
Moja ręka parę miesięcy temu
Każdego dnia pogrążałam się coraz bardziej w smutku. Nie wychodziłam z pokoju. Przestałam utrzymywać kontakt z moją koleżanką,która miała na mnie zły wpływ. Siedziałam w nim słuchając muzyki i myśląc o śmierci. Nie rozmawiałam z rodzicami,którzy zbytnio nie zwracali na mnie uwagi bo mieli własne problemy.
Najgorsze były poranki. Te lęki zaczynałam się pocić a mój umysł stawał się klatką z której nie było ucieczki. Miałam trudność aby wstać,aby się ubrać, sztucznie się uśmiechać. Każdy dzień był dla mnie męką, nawet zwykłe sznurowanie butów sprawiało mi trudność. W szkole udawałam szczęśliwą,w domu to samo. Chodziłam uśmiechnięta,jedynie w nocy zdejmowałam maskę płacząc w poduszkę. Chce powiedzieć,że kiedy to wszystko nas przerasta,kiedy nie mamy już siły. Siły do tego by chociaż udawać,że jest dobrze by udawać szczęśliwych, wtedy przestajemy żyć. Powoli umieramy, z każdym dniem malutka cząsteczka nas obumiera. Samookaleczenie się było dla mnie jedynym sposobem na przetrwanie. W końcu zaczęła się wiosna, a ja musiałam przestać chodzić w bluzach. Rówieśnicy zaczęli mnie wyzywać od " Pojebanej, chorej psychiczne " widząc moją rękę. Oni nie zdają sobie sprawy,że każde ich wyzwisko,każdy ich zły czyn sprawiał,że ja coraz bardziej się gubiłam. Ludzie są tak ślepi, tak łatwo wyrobili sobie o mnie zdanie. " O idzie ta świrnięta laska, która na wszystko ma wyjebane" tak łatwo wyrabiają sobie o Ciebie zdanie nawet cię nie znając. Myślą,że jesteś szczęśliwa a w środku krzyczysz ze smutku z tej bezsilności. Nie było nikogo kiedy wołałam o pomoc, kiedy moje życie przestawało mieć sens. Patrzałam na nich z nienawiścią, na te ich uśmiechy, tą radość z krzywdzenia innych. Nauczyciele sami nie zwracali uwagi na moje problemy. Ilekroć płakałam na lekcji, nikt nawet się tym nie przejął. Pogorszyłam się w nauce do tego stopnia,że byłam zagrożona z wielu przedmiotów. Robiłam to codziennie, codziennie szpeciłam swoje ciało dając upust emocją. Kiedy było źle,kiedy wszystko rozrywało mnie od środka. Te bezsenne noce w których widziałam siebie skaczącą z mostu, to wszystko niszczyło moją psychikę. Depresja powoli mnie wykańczała. Potrafiłam rozpłakać się nawet,kiedy upuściłam łyżeczkę na podłogę. Jadłam mało,były dni ,kiedy nie jadłam 2 dni. Bolała mnie wtedy strasznie głowa,ciągle mi się w niej kręciło a mój żołądek był rozrywany od środka. Chciałam umrzeć,nie chciałam już słyszeć krzyków rodziców, wyzwisk. Oprócz ręki, raniłam też swoje biodra, uda, a nawet kark,mogłam wtedy rany zasłonić włosami.
Pewnego razu,zupełnie przypadkiem przesłuchałam piosenkę "Zutter" zespołu BigBang. Podrzucam link https://www.youtube.com/watch?v=D8t8A8E_Tqc . Moja pierwsza Kpopowa piosenka. Spodobało mi się, zagłębiłam się w świat Azji, Korei. W końcu znalazłam swojego Ub, którym do teraz jest Min YoonGi. Dzięki tej muzyce,tej kulturze stawałam się szczęśliwsza, coraz mniej się okaleczałam. Zaczęłam marzyć, marzyć o spotkaniu z osobą ,która tak dużo mi pomogła( ale to już w innym poście). W połowie 3 gimnazjum , zakolegowałam się z pewną dziewczyną. Była ona z przeciwnej klasy, zawsze uśmiechnięta. Często żartowała, miała do siebie dystans. Tak też myśleli wszyscy,ale ja ją poznałam, prawdziwą ją,która też ma problemy i jest podobna do mnie. Zaczęłyśmy się wspierać.... ustalać sobie cele, ile wytrzymamy bez żyletki. Dzięki niej zaczęłam się uśmiechać, a ona sprawiała,że miałam siłę walki. Któregoś dnia moja mama zauważyła moją rękę. Zaczęła się wydzierać, że jestem jakaś chora. Wpierałam jej wtedy,że przewróciłam się na płot. Uwierzyła. Kilka miesięcy później w sklepie,kiedy wybierałam puder. Moja cienka bluzeczka się podniosła, a mama znów zauważyła rękę. Znów to samo zaczęła się wydzierać, że jestem chora a ja jej wtedy obiecałam,że nigdy więcej tego nie zrobię. Awantury w domu nie ustępowały, mój brat miał dalej problemy. A ja miałam moją przyjaciółkę, miałam mojego Ultimate bias( twój ulubieniec spośród wszystkich zespołów) dzięki którym miałam siłę walki. Robiłam to dalej,ale powoli przestawałam. Znów któregoś dnia moja mama zobaczyła mi rękę. Znów się wydzierała, a ja cała zapłakana nie wiedziałam co mam robić. Przecież jak powie tacie to on mnie zabije,w mojej głowie były ciągle te myśli. W końcu pierwszy raz,pierwszy raz od dawna ze mną porozmawiała. Wytłumaczyłam jej wszystko. Powiedziałam jej,że nie mam siły by żyć,że każdy dzień jest dla mnie trudny. Moja mama zapisała mnie do psychologa oczywiście nadal czekam na 1 wizytę. Zaczęła mnie wspierać. Teraz mam 3 osoby,które dają mi siłę do walki.
Dziś już tego nie robię. Sięgam po żyletkę rzadko, robię wtedy jedną kreskę opamiętując się. Zaczęłam wychodzić na dwór, spotykać się z moją najlepszą przyjaciółką. Dogaduję się lepiej z mamą, ale wciąż przed nami długa droga. Jeżeli chodzi o moją depresję, mam ją dalej. Myśli samobójcze czasem się pojawiają,ale to już rzadkość. Nadal jestem nieszczęśliwa, pogrążona w tym smutku, ale wszystko zmierza ku dobrej drodze. Będę chodzić teraz do technikum więc mam nadzieję,że tam zacznę wszystko do nowa.
Moja ręka teraz. Nadal widać blizny
Po co ten post? Po to aby wam pokazać,że żyletka nie jest rozwiązaniem. Proszę nie tłumcie w sobie emocji. Powiedźcie o nich komuś. Jeżeli już nie macie komu to załóżcie bloga na którym będziecie wylewać emocje.Jeżeli kiedyś zauważycie osobę,która ma pocięte ręce,zareagujcie. Powiedźcie o tym komuś,uwierzcie mi,że takie osoby wołają w ten sposób o pomoc. Wiem,że to wszystko wydaje się bez sensem,że życie nie ma sensu,ale czy ranienie siebie daje tak naprawdę upust? Otóż nie, daje upust tylko na chwilę, a później jest coraz gorzej. Uzależniasz się od tego jak od papierosów,narkotyków. To naprawdę nie jest rozwiązanie, wiem,że nie masz siły, nie masz siły nawet na uśmiech. Wszystko sprawia ci trudność, masz ochotę zniknąć, zasnąć i nigdy się nie obudzić Każdy skrawek twojego ciała boli cię niemiłosiernie. Każdy najmniejszy ruch sprawia ci ból fizyczny, jak i psychiczny.Znam doskonale te uczucie, ale uwierz warto walczyć. Nie można się poddać, po każdej burzy jest tęcza. Musisz znaleźć coś, jakąś małą rzecz która sprawia ci radość. Dzięki,której będziesz miał siłę do walki. Nadal masz ochotę chodzić w bluzach? wymigiwać się od pytań ciekawskich ludzi? Jutro jest nowy dzień. Jutro jest nowy dzień,aby coś zmienić w swoim życiu. Wyrzucić żyletę, wyrzucić tą fałszywą przyjaciółkę. Jutro jest nowy dzień, aby stawać się szczęśliwszym, aby wyjść na dwór. Spojrzeć w niebo, na piękne słońce. Poczuć ten wiatr,usłyszeć ten śpiew ptaków i po prostu zacząć żyć.
Pokaż wszystkim,że się mylili, jesteś dużo wart. Zacznij żyć!
Może zacznę od początku.Od dziecka moja rodzina miała problemy. Ciągłe krzyki, huk tłuczonego szkła. Wychowywałam się po prostu w dziczy. Oczywiście wiem,że w każdym domu są awantury,ale u mnie potrafiły one być nawet 3 razy w tygodniu. Do dziś one trwają,ale już jest lepiej i są spokojniejsze.W depresję nie wiem kiedy wpadłam. Rok temu,może więcej. Wiem,że przestałam sobie radzić z życiem i tym wszystkim 3 lata temu.Kiedy zginęła moja ciocia z którą miałam dobry kontakt. Cała rodzina była wstrząśnięta tym wydarzeniem. A teraz mam wrażenie jakby wszyscy zapomnieli. Zastanawiam się czasem czy chociaż przez chwilę o niej pomyślą. O tym czy jest tam u góry szczęśliwa. Napomniałam wcześniej,że mam problemy jeżeli chodzi o kontakty z rówieśnikami. Może i nie byłam gnębiona,ale często słyszałam wyzwiska w swoją stronę. To naprawdę boli jeżeli ktoś wyzywa cię od "pulpetów, idiotek, dziwek" nie mając do tego podstaw. W Podstawówce byłam strasznie zamkniętą osobą. Nie miałam przyjaciół,nie miałam z kim zrobić projektu, wyjść na dwór. W końcu zakolegowałam się z jedną dziewczyną,która wprowadziła mnie w ten zły świat. W końcu z nią był mój pierwszy papieros,moje pierwsze piwo. Cieszyłam się wtedy,że ktoś zwrócił na mnie uwagę,myślałam,że robiąc te wszystkie rzeczy będę lubiana. Stałam się wulgarna, często przeklinałam. Udawałam kogoś kim wcale nie byłam. Później skończyła się podstawówka, a ja zaczęłam gimnazjum. Z moja koleżanką nadal utrzymywałam kontakt. Olałam naukę zaczęłam się z nią szlajać myśląc,że tak wygląda prawdziwe życie. Wychodziłam o 8 rano,a wracałam po 22. Do szkoły rzadko kiedy chodziłam. W końcu któregoś dnia oddaliłyśmy się od siebie, a ja znów stałam się zamkniętą dziewczyną. W szkole byłam pośmiewiskiem, zaczęło się wszystko to co było w podstawówce. Wyzwiska,śmiechy,poniżanie. Jest jedna rzecz,którą zawdzięczam mojej byłej koleżance. Nauczyła mnie tego abym przy nich nie okazywała tego jak bardzo mnie to wszystko boli. Robiłam tak, tłumiąc w sobie emocje. Rodzinne awantury pogarszały sytuację,a ja przychodząc rano do szkoły miałam już dość.Pewnego dnia zupełnie przypadkiem weszłam na Tumblr, uwierzcie mi nigdy wcześniej na to nie wchodziłam. Zaczęłam go przeglądać widząc smutne zdjęcie. Spodobało mi się bardzo jedno, była na nich dziewczyna z pociętą ręką. Następnego dnia znów to samo, wyzwiska,śmiechy poniżanie. Brałam wtedy kąpiel, pielęgnowałam swoje ciało maszynką do golenia. Przypomniałam sobie to zdjęcie, zjechałam nią na udo,wbiłam zjeżdżając na skos. Zrobiłam sobie tylko jedną ranę z której ciekła krew. Czułam się wtedy tak dobrze,czułam się jak ptak. Mój umysł był wolny,wszystkie emocje wyparowały a ja w końcu dałam upust. Nie robiłam tego często, może raz na 2 miesiące jedną ranę gdy już nie dawałam rady. Robiłam to na udzie by nikt nie zobaczył. w 2 klasie zwróciłam uwagę na pewnego chłopaka. Zaczął mi się podobać a jego uśmiech sprawiał mi radość, ale niestety on miał dziewczynę. Pogrążałam się coraz bardziej w smutku,myśląc dlaczego nie mogę z nim być. W końcu wyznałam mu swoje uczucia... za parę dni wiedziała o tym cała szkoła. Było mi naprawdę przykro z tego powodu. Czułam się zraniona, czułam się jak nieudacznik,jak nic nie znaczący śmieć. Odnowiłam kontakty z moją starą koleżanką. Znów zaczęłam się szlajać palić papierosy,spożywać alkohol. Po którejś awanturze rodziców, nie wytrzymałam i zamiast zrobić to na udzie zrobiłam jedną kreseczkę na ręce. Nie na nadgarstku,ale niedaleko łokcia. Zaczęło się od małych niewinnych kresek na ręce. Nikt nie zauważał bo chodziłam w bluzach. Robiłam to bardzo często,w pewnym momencie stało się to moja rutyną. Stałam się od tego uzależniona. Nie umiałam wytrzymać tydzień bez żyletki
Moja ręka parę miesięcy temu
Każdego dnia pogrążałam się coraz bardziej w smutku. Nie wychodziłam z pokoju. Przestałam utrzymywać kontakt z moją koleżanką,która miała na mnie zły wpływ. Siedziałam w nim słuchając muzyki i myśląc o śmierci. Nie rozmawiałam z rodzicami,którzy zbytnio nie zwracali na mnie uwagi bo mieli własne problemy.
Najgorsze były poranki. Te lęki zaczynałam się pocić a mój umysł stawał się klatką z której nie było ucieczki. Miałam trudność aby wstać,aby się ubrać, sztucznie się uśmiechać. Każdy dzień był dla mnie męką, nawet zwykłe sznurowanie butów sprawiało mi trudność. W szkole udawałam szczęśliwą,w domu to samo. Chodziłam uśmiechnięta,jedynie w nocy zdejmowałam maskę płacząc w poduszkę. Chce powiedzieć,że kiedy to wszystko nas przerasta,kiedy nie mamy już siły. Siły do tego by chociaż udawać,że jest dobrze by udawać szczęśliwych, wtedy przestajemy żyć. Powoli umieramy, z każdym dniem malutka cząsteczka nas obumiera. Samookaleczenie się było dla mnie jedynym sposobem na przetrwanie. W końcu zaczęła się wiosna, a ja musiałam przestać chodzić w bluzach. Rówieśnicy zaczęli mnie wyzywać od " Pojebanej, chorej psychiczne " widząc moją rękę. Oni nie zdają sobie sprawy,że każde ich wyzwisko,każdy ich zły czyn sprawiał,że ja coraz bardziej się gubiłam. Ludzie są tak ślepi, tak łatwo wyrobili sobie o mnie zdanie. " O idzie ta świrnięta laska, która na wszystko ma wyjebane" tak łatwo wyrabiają sobie o Ciebie zdanie nawet cię nie znając. Myślą,że jesteś szczęśliwa a w środku krzyczysz ze smutku z tej bezsilności. Nie było nikogo kiedy wołałam o pomoc, kiedy moje życie przestawało mieć sens. Patrzałam na nich z nienawiścią, na te ich uśmiechy, tą radość z krzywdzenia innych. Nauczyciele sami nie zwracali uwagi na moje problemy. Ilekroć płakałam na lekcji, nikt nawet się tym nie przejął. Pogorszyłam się w nauce do tego stopnia,że byłam zagrożona z wielu przedmiotów. Robiłam to codziennie, codziennie szpeciłam swoje ciało dając upust emocją. Kiedy było źle,kiedy wszystko rozrywało mnie od środka. Te bezsenne noce w których widziałam siebie skaczącą z mostu, to wszystko niszczyło moją psychikę. Depresja powoli mnie wykańczała. Potrafiłam rozpłakać się nawet,kiedy upuściłam łyżeczkę na podłogę. Jadłam mało,były dni ,kiedy nie jadłam 2 dni. Bolała mnie wtedy strasznie głowa,ciągle mi się w niej kręciło a mój żołądek był rozrywany od środka. Chciałam umrzeć,nie chciałam już słyszeć krzyków rodziców, wyzwisk. Oprócz ręki, raniłam też swoje biodra, uda, a nawet kark,mogłam wtedy rany zasłonić włosami.
Pewnego razu,zupełnie przypadkiem przesłuchałam piosenkę "Zutter" zespołu BigBang. Podrzucam link https://www.youtube.com/watch?v=D8t8A8E_Tqc . Moja pierwsza Kpopowa piosenka. Spodobało mi się, zagłębiłam się w świat Azji, Korei. W końcu znalazłam swojego Ub, którym do teraz jest Min YoonGi. Dzięki tej muzyce,tej kulturze stawałam się szczęśliwsza, coraz mniej się okaleczałam. Zaczęłam marzyć, marzyć o spotkaniu z osobą ,która tak dużo mi pomogła( ale to już w innym poście). W połowie 3 gimnazjum , zakolegowałam się z pewną dziewczyną. Była ona z przeciwnej klasy, zawsze uśmiechnięta. Często żartowała, miała do siebie dystans. Tak też myśleli wszyscy,ale ja ją poznałam, prawdziwą ją,która też ma problemy i jest podobna do mnie. Zaczęłyśmy się wspierać.... ustalać sobie cele, ile wytrzymamy bez żyletki. Dzięki niej zaczęłam się uśmiechać, a ona sprawiała,że miałam siłę walki. Któregoś dnia moja mama zauważyła moją rękę. Zaczęła się wydzierać, że jestem jakaś chora. Wpierałam jej wtedy,że przewróciłam się na płot. Uwierzyła. Kilka miesięcy później w sklepie,kiedy wybierałam puder. Moja cienka bluzeczka się podniosła, a mama znów zauważyła rękę. Znów to samo zaczęła się wydzierać, że jestem chora a ja jej wtedy obiecałam,że nigdy więcej tego nie zrobię. Awantury w domu nie ustępowały, mój brat miał dalej problemy. A ja miałam moją przyjaciółkę, miałam mojego Ultimate bias( twój ulubieniec spośród wszystkich zespołów) dzięki którym miałam siłę walki. Robiłam to dalej,ale powoli przestawałam. Znów któregoś dnia moja mama zobaczyła mi rękę. Znów się wydzierała, a ja cała zapłakana nie wiedziałam co mam robić. Przecież jak powie tacie to on mnie zabije,w mojej głowie były ciągle te myśli. W końcu pierwszy raz,pierwszy raz od dawna ze mną porozmawiała. Wytłumaczyłam jej wszystko. Powiedziałam jej,że nie mam siły by żyć,że każdy dzień jest dla mnie trudny. Moja mama zapisała mnie do psychologa oczywiście nadal czekam na 1 wizytę. Zaczęła mnie wspierać. Teraz mam 3 osoby,które dają mi siłę do walki.
Dziś już tego nie robię. Sięgam po żyletkę rzadko, robię wtedy jedną kreskę opamiętując się. Zaczęłam wychodzić na dwór, spotykać się z moją najlepszą przyjaciółką. Dogaduję się lepiej z mamą, ale wciąż przed nami długa droga. Jeżeli chodzi o moją depresję, mam ją dalej. Myśli samobójcze czasem się pojawiają,ale to już rzadkość. Nadal jestem nieszczęśliwa, pogrążona w tym smutku, ale wszystko zmierza ku dobrej drodze. Będę chodzić teraz do technikum więc mam nadzieję,że tam zacznę wszystko do nowa.
Moja ręka teraz. Nadal widać blizny
Po co ten post? Po to aby wam pokazać,że żyletka nie jest rozwiązaniem. Proszę nie tłumcie w sobie emocji. Powiedźcie o nich komuś. Jeżeli już nie macie komu to załóżcie bloga na którym będziecie wylewać emocje.Jeżeli kiedyś zauważycie osobę,która ma pocięte ręce,zareagujcie. Powiedźcie o tym komuś,uwierzcie mi,że takie osoby wołają w ten sposób o pomoc. Wiem,że to wszystko wydaje się bez sensem,że życie nie ma sensu,ale czy ranienie siebie daje tak naprawdę upust? Otóż nie, daje upust tylko na chwilę, a później jest coraz gorzej. Uzależniasz się od tego jak od papierosów,narkotyków. To naprawdę nie jest rozwiązanie, wiem,że nie masz siły, nie masz siły nawet na uśmiech. Wszystko sprawia ci trudność, masz ochotę zniknąć, zasnąć i nigdy się nie obudzić Każdy skrawek twojego ciała boli cię niemiłosiernie. Każdy najmniejszy ruch sprawia ci ból fizyczny, jak i psychiczny.Znam doskonale te uczucie, ale uwierz warto walczyć. Nie można się poddać, po każdej burzy jest tęcza. Musisz znaleźć coś, jakąś małą rzecz która sprawia ci radość. Dzięki,której będziesz miał siłę do walki. Nadal masz ochotę chodzić w bluzach? wymigiwać się od pytań ciekawskich ludzi? Jutro jest nowy dzień. Jutro jest nowy dzień,aby coś zmienić w swoim życiu. Wyrzucić żyletę, wyrzucić tą fałszywą przyjaciółkę. Jutro jest nowy dzień, aby stawać się szczęśliwszym, aby wyjść na dwór. Spojrzeć w niebo, na piękne słońce. Poczuć ten wiatr,usłyszeć ten śpiew ptaków i po prostu zacząć żyć.
Pokaż wszystkim,że się mylili, jesteś dużo wart. Zacznij żyć!
Jak widzę świat i ludzi
Jedni widzą świat jako piękny, inni jako okropny, a zaś inni nie mają zdania. Każdy postrzega go inaczej, bo przecież jesteśmy inni, inaczej myślimy, czujemy. Ja widzę świat jako zagubiony, który jest zniszczony. Na przykład ludzie, którzy tak naprawdę nie martwią się o innych,są zapatrzeni w końcówkę swojego nosa. Gdy ktoś widzi osobę,która w tym momencie leży na ziemi i jest bita przez typowych dresów, tylko się przygląda i idzie dalej. Ja rozumiem sama bym się bała podejść i ich zatrzymać,ale są od tego telefony. Można zadzwonić na policję,pogotowie gdziekolwiek... a w dzisiejszych czasach nawet to wydaję się dla niektórych trudne. Temat wojen jest jak tabu. Przecież to nie jest normalne,że człowiek zabija człowieka. Młody chłopak z bombą,który wysadza siebie i niewinnych cywilów. Przecież to nie jest normalne,ludzie tak nie postępują,ale potwory owszem. Nauczyliśmy się człowieczeństwa, a teraz sami chcemy je z siebie wyrzucić.... świat jest szary,jest ponury. On nie jest piękny, jest okrutny i bezlitosny. Życie wystawia nas na próbę, na próbę życia i śmierci. To od nas zależy czy wygramy,ale widząc do czego ten świat zmierza jesteśmy na przegranej pozycji. Nie lubię ludzi, jestem raczej aspołeczna... nie uczęszczałam do przedszkola po prostu nie chciałam.
Od podstawówki miałam zły kontakt z rówieśnikami. Może dlatego,że ja widzę świat innymi oczami.Kiedy oni grali w gry, wychodzili na dwór, ja siedziałam w pokoju myśląc,jaką to życie daje lekcje. Nie lubię w ludziach fałszywego uśmiechu tej fałszywej dobroci,której tak naprawdę nie ma. Nie rozumiem też osób,które są zapatrzone w siebie, którym zależy tylko na markowych ubraniach,zegarkach,telefonach lub po prostu kasie. Nie lubię tego,że aby być lubianym musisz być bogaty.... musisz się wywyższać, a słabsze ogniwa po prostu niszczyć. Nie lubię tego w ludziach,że są tak ślepi,są ślepi na krzywdę innych. Nie lubię w nauczycielach,w samych dorosłych tego,że nie rozumieją,że dzieciaki też mają problemy. Dorośli myślą,że naszym jedynym zmartwieniem jest zadanie domowe,lub szkoła,która jest piekłem i to tak naprawdę ring w którym toczy się walka o przetrwanie. Otóż dzieciaki mają dużo problemów,presja jaką wywołują u nas starsi jest naprawdę ogromna. Rówieśnicy mnie nie akceptują, jestem pośmiewiskiem klasy. Często jestem gnębiony,poniżany. To naprawdę źle wpływa na psychikę rozwijającej się osoby. Mam problemy w domu,ciągłe awantury. To tym bardziej odbija się na psychice, obwiniamy wtedy siebie, że może gdybym się bardziej starał, przestał zawodzić rodziców w domu było by dobrze. Te problemy się kumulują a my nie wiemy jak dać upust emocją. Nie mamy komu o tym powiedzieć, bo przecież w dzisiejszych czasach to trudno komuś zaufać. Musimy sobie radzić z tym sami,ale to nas powoli wykańcza,więc wtedy sięgamy po żyletkę. Samookaleczanie jest złe,sama wiem z własnego doświadczenie,ale to już w innym poście. Pod wpływem tych wszystkich czynników,młoda osoba bardzo szybki i łatwo może wpaść w depresję. To wszystko tak w skrócie,dlaczego nie lubię ludzi i jak widzę świat. Dziękuję!
Od podstawówki miałam zły kontakt z rówieśnikami. Może dlatego,że ja widzę świat innymi oczami.Kiedy oni grali w gry, wychodzili na dwór, ja siedziałam w pokoju myśląc,jaką to życie daje lekcje. Nie lubię w ludziach fałszywego uśmiechu tej fałszywej dobroci,której tak naprawdę nie ma. Nie rozumiem też osób,które są zapatrzone w siebie, którym zależy tylko na markowych ubraniach,zegarkach,telefonach lub po prostu kasie. Nie lubię tego,że aby być lubianym musisz być bogaty.... musisz się wywyższać, a słabsze ogniwa po prostu niszczyć. Nie lubię tego w ludziach,że są tak ślepi,są ślepi na krzywdę innych. Nie lubię w nauczycielach,w samych dorosłych tego,że nie rozumieją,że dzieciaki też mają problemy. Dorośli myślą,że naszym jedynym zmartwieniem jest zadanie domowe,lub szkoła,która jest piekłem i to tak naprawdę ring w którym toczy się walka o przetrwanie. Otóż dzieciaki mają dużo problemów,presja jaką wywołują u nas starsi jest naprawdę ogromna. Rówieśnicy mnie nie akceptują, jestem pośmiewiskiem klasy. Często jestem gnębiony,poniżany. To naprawdę źle wpływa na psychikę rozwijającej się osoby. Mam problemy w domu,ciągłe awantury. To tym bardziej odbija się na psychice, obwiniamy wtedy siebie, że może gdybym się bardziej starał, przestał zawodzić rodziców w domu było by dobrze. Te problemy się kumulują a my nie wiemy jak dać upust emocją. Nie mamy komu o tym powiedzieć, bo przecież w dzisiejszych czasach to trudno komuś zaufać. Musimy sobie radzić z tym sami,ale to nas powoli wykańcza,więc wtedy sięgamy po żyletkę. Samookaleczanie jest złe,sama wiem z własnego doświadczenie,ale to już w innym poście. Pod wpływem tych wszystkich czynników,młoda osoba bardzo szybki i łatwo może wpaść w depresję. To wszystko tak w skrócie,dlaczego nie lubię ludzi i jak widzę świat. Dziękuję!
poniedziałek, 25 lipca 2016
Kreatywność&Pasja&Hobby
Wielu z was pewnie narzeka, a bo moja koleżanka umie śpiewać,druga świetnie rysuje a trzecia na dodatek super tańczy. Ja,a ja nic nie potrafię. Każdy z nas przez to przechodził,ja tak samo,ale w końcu odkryłam w sobie duszę artysty. Zaczęło się od pisania wierszy w szkolnym zeszycie. Któregoś dnia, moja nauczycielka z Polskiego wzięła zadanie do oceny. Na drugi dzień kazała mi zostać po lekcji, poinformowała mnie,że jest nowy konkurs z pisania wierszy i powinnam się zgłosić. Początkowo nie byłam przekonana,ale w końcu się zgodziłam zajmując 4 miejsce. Teraz kiedy mam tylko wenę,lub zły dzień zabieram się za pisanie.Uwielbiam również pisać opowiadania,ale z tym to już gorzej. Swoje zdolności odkryłam rok temu,a przedtem przebyłam bardzo długą drogę, próbując rysować, grać na gitarze co mi swoją drogą nie wychodziło. Poza pisaniem uwielbiam śpiewać i tu was zaskoczę od kiedy pamiętam chciałam umieć śpiewać. Zazdrościłam wszystkim koleżanką,które miały tą zdolność. Sama próbowałam,ale wtedy spotykałam się z krytyką. W końcu się zaparłam i codziennie w domu śpiewałam swoje ulubione kawałki. To nie możliwe,ale przez te 2 lata może nie tyle co nauczyłam,ale wyćwiczyłam swój głos aby móc śpiewać. Oczywiście zdarzają się nieczystości,ale w porównaniu z tym co było kiedyś jest o wiele lepiej. Więc tutaj moja rada, nie tracicie nadziei, nie przejmujcie się krytyką innych. Tylko samozaparcie i ćwiczenie dają rezultaty z których będziecie dumni.
Jeżeli chodzi o Hobby to chyba jest nim spanie i jedzenie. Mówię prawdę,potrafię spędzić cały dzień w łóżku zajadając się słodyczami. Mój dzień często składa się ze spania i jedzenie. Co sprawia mi przyjemność to jazda konno, co prawda teraz miałam długą przerwę,ale to naprawdę daje mi dużo radości i uwielbiam to robić. Hobby na razie nie mam,ale jeżeli mam coś pod to przypisać to jazdę konno.
Pasja,sama zaczęłam się zastanawiać co może być moją pasją. Azja? nauka o tej kulturze? a może sam Kpop..... tutaj mogłabym się zastanawiać i zastanawiać. Uwielbiam poznawać kulturę państw Azjatyckich, a nauka Japońskiego czy Koreańskiego jest dla mnie bardzo ważna.
Nie wiem czy komuś się podoba ten wpis,czy też nie,ale chciałam się z wami podzielić moimi zainteresowaniami. Dziękuję za uwagę
Jeżeli chodzi o Hobby to chyba jest nim spanie i jedzenie. Mówię prawdę,potrafię spędzić cały dzień w łóżku zajadając się słodyczami. Mój dzień często składa się ze spania i jedzenie. Co sprawia mi przyjemność to jazda konno, co prawda teraz miałam długą przerwę,ale to naprawdę daje mi dużo radości i uwielbiam to robić. Hobby na razie nie mam,ale jeżeli mam coś pod to przypisać to jazdę konno.
Pasja,sama zaczęłam się zastanawiać co może być moją pasją. Azja? nauka o tej kulturze? a może sam Kpop..... tutaj mogłabym się zastanawiać i zastanawiać. Uwielbiam poznawać kulturę państw Azjatyckich, a nauka Japońskiego czy Koreańskiego jest dla mnie bardzo ważna.
Nie wiem czy komuś się podoba ten wpis,czy też nie,ale chciałam się z wami podzielić moimi zainteresowaniami. Dziękuję za uwagę
Spędzony dzień
Rano jak zwykle wstałam,zjadłam 2 tosty. Odwiedził mnie mój przyjaciel, wybraliśmy się z na film ,, Kiedy gasną światła"
Naprawdę polecam, film cały czas trzymał w napięciu, a zakończenie było ogromnym zaskoczeniem. Byliśmy w maku, jak zwykle wzięłam 2 for u.
Później łapaliśmy stopa do domu,zajęło nam to 40 minut a komary
cholernie nas pogryzły.
Pobyt w Warszawie
W warszawie byłam drugi raz, byłam u przyjaciółki,którą serdecznie pozdrawiam. Mi osobiście naprawdę się podobało, to piękne miasto które mnie urzekło. Pochodzę z małej miejscowości,więc zaskoczeniem było dla mnie to jak 70 letnie babcie tak sprawnie poruszały się tramwajem,metrem,pociągiem. Moja babunia ledwo za ogrodzenie wychodzi,a co dopiero mowa o jakiś komunikacjach miejskich. Co mnie jeszcze zaskoczyło? To,że ludzie są tam naprawdę zapracowani i to widać. Ilekroć czekałyśmy na tramwaj czy autobus, to ktoś pędził z teczką wskakując niemal do pojazdu. Nie,nie spotkałam nikogo sławnego. Jedynie czym mogę się pochwalić, może nie tyle już chwalić,ale uświadomić was jak można bardzo łatwo spotkać Room94 w Warszawie. Podsyłam tutaj zdjęcie chłopaków dla nie wtajemniczonych :
Od lewej Kit, Kieran, Dean, Shawn.
Nie zapomniane przeżycie w Parku fontann. Nigdy nie zapomnę krzyku Deana "Paluszki,paluszki"
Byłyśmy u każdego z chłopaków. Kita przytuliłam 3 razy, Shawna 2, Deana również. Jedynie nie udało nam się dostać do Kierana, bo u niego zawsze jest największe stado fanek. Jak się okazało miał już dość i po jakiejś godzinie, nie zważywszy na to,że połowa osób jeszcze czekała,aby choć przez chwilę być bliżej niego. On po prostu sobie poszedł, nic dziwnego przecież to też człowiek.
Co polecam zwidzieć ;
Multimedialny Park Fontann, byłam również na pokazie Warszawskie Syreny, który jest w każdy piątek i sobotę w godzinach wieczornych.
Pójście na Starówkę. Obojętnie czy w dzień czy w nocy,ale ja osobiście polecam wieczorny spacer. Naprawdę coś pięknego,tłumy ludzi czekających w kolejkach na swojego ulubionego gofra. Grajki, turyści, naprawdę pięknie. Zdjęcie z Google,ponieważ sama nie wiem czemu,ale nie upamiętniłam tego miejsca.
Również warto się wybrać do Złotych Tarasów. Galeria naprawdę cudowna,a zaraz niedaleko można podziwiać Pałac Kultury.
Odwiedziłyśmy również Warszawskie Zoo,które było piękne i naprawdę polecam.
Gdzie byłam za moją pierwszą wizytą w Warszawie. Centrum Nauki Kopernik. Warto uwierzcie mi,że warto, a doświadczenia jakie tam są to wielkie przeżycie.
Na koniec jeszcze chcę powiedzieć,że spędziłam miły czas, a któregoś feralnego dnia stałyśmy się Przewodnikami. Dziwne,prawda? Otóż na Kakaotalk,poznałyśmy młodego Koreańczyka,który był akurat w Warszawie. Chętnie zgodziłyśmy się na to, nie dość,że chłopak dowiedział się coś o Warszawie,to ja wzbogaciłam swoją wiedzę na temat Azji.
Mam nadzieję,że wytrwaliście do końca,dziękuję!
Od lewej Kit, Kieran, Dean, Shawn.
Nie zapomniane przeżycie w Parku fontann. Nigdy nie zapomnę krzyku Deana "Paluszki,paluszki"
Byłyśmy u każdego z chłopaków. Kita przytuliłam 3 razy, Shawna 2, Deana również. Jedynie nie udało nam się dostać do Kierana, bo u niego zawsze jest największe stado fanek. Jak się okazało miał już dość i po jakiejś godzinie, nie zważywszy na to,że połowa osób jeszcze czekała,aby choć przez chwilę być bliżej niego. On po prostu sobie poszedł, nic dziwnego przecież to też człowiek.
Co polecam zwidzieć ;
Multimedialny Park Fontann, byłam również na pokazie Warszawskie Syreny, który jest w każdy piątek i sobotę w godzinach wieczornych.
Pójście na Starówkę. Obojętnie czy w dzień czy w nocy,ale ja osobiście polecam wieczorny spacer. Naprawdę coś pięknego,tłumy ludzi czekających w kolejkach na swojego ulubionego gofra. Grajki, turyści, naprawdę pięknie. Zdjęcie z Google,ponieważ sama nie wiem czemu,ale nie upamiętniłam tego miejsca.
Również warto się wybrać do Złotych Tarasów. Galeria naprawdę cudowna,a zaraz niedaleko można podziwiać Pałac Kultury.
Odwiedziłyśmy również Warszawskie Zoo,które było piękne i naprawdę polecam.
Gdzie byłam za moją pierwszą wizytą w Warszawie. Centrum Nauki Kopernik. Warto uwierzcie mi,że warto, a doświadczenia jakie tam są to wielkie przeżycie.
Na koniec jeszcze chcę powiedzieć,że spędziłam miły czas, a któregoś feralnego dnia stałyśmy się Przewodnikami. Dziwne,prawda? Otóż na Kakaotalk,poznałyśmy młodego Koreańczyka,który był akurat w Warszawie. Chętnie zgodziłyśmy się na to, nie dość,że chłopak dowiedział się coś o Warszawie,to ja wzbogaciłam swoją wiedzę na temat Azji.
Mam nadzieję,że wytrwaliście do końca,dziękuję!
niedziela, 24 lipca 2016
Trudność z zaśnięciem
Pewniej nie raz zdarzyło wam się nie zmrużyć oka, ale co jak to dzieje się notorycznie, a wy nie umiecie spać? Kolejna ciężka noc, na zegarze dawno po 1, a błogi sen na razie nie przychodzi. Sama nie wiem dlaczego tak jest,może to przez ten stres? za dużo problemów? lub po prostu spanie do późna? Tutaj można się nad tym zastanawiać i zastanawiać. Rozwiązania,które zawsze stosuję kiedy błogi sen nie przychodzi to:
- Zaparzenie sobie melisy, którą swoja drogą poleciła mi przyjaciółka. Wypicie ją 2 godziny przed planowanym spaniem.
- Zrezygnowanie z cięższych treningów po godzinie 18, podobno źle wpływają na nasz organizm i spanie.Lepiej ćwiczyć wcześniej.
- Polecam też relaksującą kąpiel z użyciem olejków,która rozluźni nasze mięśnie.
- Zjedzenie lekkiej kolacji. Jakiś jogurt.... surówki z marchewki, a nie cieplutki karczek z ziemniaczkami. Jedzenie dużej ilości posiłków przed snem, źle wpływa na nasze spanie a także metabolizm.
- Polecam też tuż przed snem posłuchać jakiegoś relaksującego utworu. Podrzucam tutaj link https://www.youtube.com/watch?v=zPLdULCbjFI , który mnie osobiście chwyta za serce i uspokaja.
Dramatyczna historia miłości. |
Poruszająca historia na faktach. |
Miłych snów życzę.
Samotność&Depresja
Kiedy jesteśmy sami,zdajemy sobie sprawę co to znaczy samotność, ból. Jesteśmy w środku zimy bez zapałek, pochłania nas zimno i ciemność. Zaczynamy przyzwyczajać się do tego uczucia, jest ono naszym przyjacielem. Chłód który cię otacza, który zamraża twoje serce zamyka je na innych. W końcu do samotności dołącza nasza druga przyjaciółka.
Depresja, jest ona również dobrze nam znana. Ma wielkie czarne szpony, które trzymając cię w zamknięciu, a twoja psychika tworzy wysoką wieżę. Staje się ona pokryta kolcami, przez który mamy otwarte rany. Kują nas tak mocno, że w końcu przebijają nasze serce z lodu, które zaczyna krwawić wołając o pomoc. Tak o to upadamy,na samo dno, czujemy pod palcami chłód ziemi. Nasz oddech zwalnia, a my tracimy orientację. To najgorszy koszmar, który prowadzi do śmierci.
Depresja, jest ona również dobrze nam znana. Ma wielkie czarne szpony, które trzymając cię w zamknięciu, a twoja psychika tworzy wysoką wieżę. Staje się ona pokryta kolcami, przez który mamy otwarte rany. Kują nas tak mocno, że w końcu przebijają nasze serce z lodu, które zaczyna krwawić wołając o pomoc. Tak o to upadamy,na samo dno, czujemy pod palcami chłód ziemi. Nasz oddech zwalnia, a my tracimy orientację. To najgorszy koszmar, który prowadzi do śmierci.
Kilka słów o sobie
Cześć, jestem Sandra. Postanowiłam założyć bloga,aby podzielić się z wami moimi uczuciami,emocjami i to jak postrzegam świat. Blog będzie różny, będą problemy, rodzina, pasja.
Subskrybuj:
Posty (Atom)